POSTANOWIENIE NOWOROCZNE

- Ty pewnie myślisz, że to chwilowa moda, a to życiowa konieczność - zapewniła mnie Joanna, doradca zdrowego życia i właścicielka firmy Heal and Glow. "Juicing", czyli dieta oparta na świeżych sokach wyciśniętych z owoców i warzyw, od paru ładnych lat płynie w żywieniowym mainstreamie. W sokowym barku Skyebird trzeba polować na wysoki stołek i atencję sokowych barmanów wyciskających i serwujących niezwykłe mikstury z moringi, jarmużu, jabłek i co im tam w ręce wpadnie. Chłopaki robią też na miejscu koktajle na bazie migdałowego mleka oraz wyborną kombuczę z czarnej i zielonej herbaty. Ich kombuczowe "mojito" z dodatkiem mięty i soku z limonki jest nie do podrobienia. Zresztą podrabiać póki co nie będę. Moim postanowieniem noworocznym jest domowe "sokowanie". Mam blender, sokowirówkę oraz zbędne kilogramy. No i całą torbę ekologicznie uprawianych darów ziemi. Żegnaj cronucie i kubańska kanapko. Witaj zielony liściu i soczysty cytrusie. Joanno! To co ma dalej robić?


Przepis na "Zielony koktajl urody" przygotowała moja przyjaciółka Joanna z Heal and Glow.

kilka dużych garści szpinaku lub jarmużu
1 główka sałaty rzymskiej
2 szklanki wody
2 łodygi selera naciowego
½ pęczka natki pietruszki (oczyszcza krew)
½ pęczka kolendry (oczyszcza wątrobę)
1 jabłko
1 gruszka (zamiast gruszki można wrzucić 2 jabłka)
1 banan
sok z ½ cytryny
1 łyżka surowego miodu

Wrzuć do blendera liście szpinaku/jarmużu, sałatę, zioła i wlej wodę. Zmiksuj. Następnie dodaj pozostałe składniki. Zmiksuj na pulchną masę. Popijaj na zdrowie.

NA SZAMPAŃSKICH DROŻDŻACH

Siedząc przy pięknym, dębowym barze w Local Roots wdałam się w rozmowę na temat florydzkich browarów. Emily, która prowadzi ten niedawno otwarty przybytek z owocami, warzywami, dżemami, mydłami i lokalnymi piwami, nalała do małej szklaneczki niespodziankę z bąbelkami. - Spróbuj - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. - Coś pysznego! - doszeptała. To był gładki i wytrawny cydr gruszkowy,  pochodzący z Original Sin, gdzie produkuje się cydry nie tylko z jabłek.  Faktycznie przyjemny. - Teraz cydr pije się zamiast szampana - orzekła Emily.  - A bezglutwnowcom polecam go zamiast piwa - po chwili dodała. Nigdy nie myślałam o Ameryce jako o kraju cydrem płynącym. Chociaż zaraz. Thomas Jefferson słynął ze swoich winnic i jabłoniowych sadów.   W swojej rezydencji w Monticello często popijał cydr fermentowany m.in. z odmiany "Virginia Crab", która obecnie powraca do łask w sadach produkujących jabłka na "hard cider". Emily powiedziała mi, że jej klienci chętnie zamawiają ten lekki napój alkoholowy robiony na szampańskich odmianach drożdży. A jej klienci to głównie wąsaci i brodaci hipsterzy, którzy podskórnie czują trendy. Czyżbyśmy mieli świętować sylwestra cydrem? 

ilustracja kavka

Posłuchajcie, co na temat wielkiego comebacku cydru mówi Ari Shapiro z radia NPR.

PRZEPIS NA CRONUTY

I znowu jest o cronucie? Tak, bo od ponad trzech tygodni polowałam na tego kalorycznego killera i wreszcie udało mi się go dorwać. A wszystko zaczęło się od maila od znajomego  z portalu NaWalizkach.com.pl, który poprosił mnie o wysmażenie czegoś podróżniczego dla swoich travelerowiczów. Wpadłam na pomysł, że opiszę Orlando mniej znane. Takie, do którego nie docierają rodziny z Disney'a. Podjechałam do Winter Park, północno-wschodniej dzielnicy miasta, do której zawsze zabieram swoich gości. Muzeum Tiffany'ego, bazar, knajpy, wycieczka łodzią. Przy okazji fotografowania tych miejsc zajrzałam do francuskiej cukierni i odkryłam, że Croissant Gourmet od niedawna ma cronuty, tyle że nazywają się gourssanty (zlepek wyrazów "gourmet" i "croissant") i właśnie przed chwilą zostały wyprzedane. Podjechaliśmy z mężem w następną sobotę. Nie ma. Zajrzeliśmy we wtorek po południu. Już się skończyły. Tydzień temu okazało się, że ktoś przed nami przyszedł i wykupił wszystkie 20 sztuk. Co dalej? Koczować pod cukiernią? Wręczyć właścicielowi łapówkę? W końcu wyprawa po cronuty zakończyła się pełnym sukcesem (o czym zaświadcza zdjęcie poniżej). Ale co będzie następnym razem? Chyba spróbuję wysmażyć ten hybrydowy śniadanio-deser w domu. Chcecie przepis?


Przepis na cronuty pochodzi z portalu FOOD52. Uwaga! Jest dość trudny i czasochłonny. Zamiast kremu waniliowego i lukru proponuję uproszczoną wersję w obtoczce z cukru i cynamonu. Takie właśnie cronuty, przepraszam gourssanty, sprzedaje Coissant Gourmet.

¾ szklanki letniego mleka
1 łyżka suszonych drożdży instant
⅓ szklanki cukru
2 jaja
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
3 ½ szklanki mąki pszennej (podzielić na 3¼ i ¼ szklanki)
1 łyżeczka soli
kostka schłodzonego masła
oleju z pestek winogron (do smażenia)
1 szklanka cukru wymieszana z 2 łyżkami cynamonu do obtoczenia cronutów

W dużej misce wymieszaj mleko z drożdżami. Dodaj cukier, jaja, ekstrakt waniliowy i dobrze wymieszaj. Dodaj sól i jedną szklankę mąki. Dalej mieszaj. Stopniowo wsyp pozostałe 2¼ szklanki mąki. Ciasto zagnieć najpierw robotem kuchennym z hakiem do ciasta przez kilku minut. Gdy będzie odchodzić od miski, przenieś na posypany mąką blat, uformuj kulę i wyrób ręcznie aż ciasto będzie elastyczne. Ciasto zawiń w plastik i włóż w lodówki na pół godziny. W tym czasie ubij ręcznym mikserem masło z ¼ szklanki mąki przez ok. 2 minuty. Schłodzone ciasto rozwałkuj na prostokąt o półcentymetrowej grubości o wymiarach około 33 x 45 cm. Równomiernie rozsmaruj na tym prostokącie masło. Złóż ciasto  na trzy części (Betsy, moja znajoma z Ohio, nakręciła w swojej kuchni filmik, w którym pokazuje jak zawija się i  wałkuje ciasto na croissanty). Zawiń w plastik i znowu odłóż do lodówki na pół godziny. Wyjmij ciasto i ponownie rozwałkój je na prostokąt. Ponownie złóż na trzy części zawsze zaczynając od lewej strony. Zawinięte ciasto schładzaj w lodówce przez kolejne pół godziny. Czynność powtórz jeszcze dwukrotnie - w sumie cztery razy. Ciasto zostaw na noc w lodówce. Następnego dnia rozwałkój ciasto na grubość ok. 2 cm. Wytnij cronuty - powinno wyjść 12 sztuk. Do dobrze rozgrzanego oleju w garnku o grubym dnie wkładaj po kilka cronutów i smaż przez kilka minut z każdej strony na złoty kolor. Usmażone cronuty kładź na ręczniku papierowym, żeby odciekły z tłuszczu, po czym obtaczaj je w cukrze z cynamonem. Jedz ciepłe. Nie czekaj! 

EGGNOG, CZYLI DRINK WASHINGTONA

Kiedy na półkach sklepowych obok mleka pojawia się eggnog a barista w Starbucksie przyrządza "eggnog latte" to znak, że idą Święta. Mam tu na myśli niewinny, słodki, mleczno-jajeczno-korzenny koktajl, który w dzieciństwie popijał mój mąż. Wersja dla dorosłych to zupełnie inna historia. Eggnog, a raczej posset przywieźli do Ameryki angielscy osadnicy, którzy zimą rozgrzewali się gorącym mlekiem wzmocnionym piwem albo winem. Drink ten w Nowym Świecie nabrał mocy i kalorii. Amerykanie dodali do mleka śmietanę, jaja i rum. George Washington, który uwielbiał eggnog, miksował go aż z czterech różnych trunków: brandy, rumu, sherry i whiskey. W końcu pierwszy prezydent Ameryki był właścicielem największej w owych czasach destylarni w kraju. Do dziś w Mount Vernon produkuje się starymi metodami doskonałą "George Washington Rye Whiskey", która bez wątpienia nadaje się do zrobienia świątecznego drinku rodem z epoki kolonialnej.

ilustracja kavka
Przepis na eggnog pochodzi z książki "Martha Washington's Booke of Cookery and Booke of Sweetmeats".

1 pinta (½ litra) brandy
½ pinty (¼ litra) whiskey żytniej
½ pinty (¼ litra) jamajskiego rumu
¼ pinty (⅛ litra) sherry
tuzin jaj, oddzielić żółtka od białek
tuzin łyżek cukru
1 kwarta (1 litr) mleka
1 kwarta (1 litr) słodkiej śmietanki

Wymieszać ze sobą wszystkie alkohole. Żółtka utrzeć z cukrem. Alkoholowy miks wlewać po trochu do utartych z cukrem żółtek. Mieszać powoli. Następnie, również powoli mieszając, dodać mleko i śmietankę. Ubić białka na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z pozostałymi składnikami. Odstawić do lodówki na kilka dni. Często smakować.

PRZEPIS NA GRUDZIEŃ

- Ta kanapka Was zachwyci - powiedział Brian, który zabrał mojego męża i mnie na śniadanie do  Sergio's w Miami. Kiedy kelnerka przyniosła menu, nasz przyjaciel bez chwili wahania zamówił "Cuban sandwich" i kawę z mlekiem. A może zamówił "Elenę Ruth" i sok pomarańczowy. Dokładnie już tego nie pamiętam.  Od mojej pierwszej kubańskiej kanapki upłynęło wiele lat, jednak olśnienie jej cudownym smakiem towarzyszy mi za każdym razem, kiedy ją jem. A jem ją często, zarówno w kubańskich knajpkach, jak i we własnym domu. Kluczowym składnikiem tej kanapki jest odpowiednie pieczywo i opiekacz panini. Na Florydzie lekki i miękki "Cuban bread" z mąki, drożdży i smalcu można kupić dosłownie wszędzie (ostatnio nawet widziałam kubańskie buły w Walmarcie). Po sprasowaniu pieczywa z wędliną i serem w opiekaczu, kanapka staje się płaska, rumiana, gorąca i przyjemnie chrupiąca. Coś na kształt polskiej zapiekanki, tyle że w kubańsko-florydzkim wydaniu.  Tu chciałam dodać, że to co prawda kubańscy zwijacze cygar, którzy pod koniec XIX w. kursowali między Kubą a Key West, przywieźli ze sobą te sandwiche, jednak dopiero na Florydzie kubańskie kanapki nabrały ostatecznego szlifu.  


Kanapka kubańska 1 (Cuban Sandwich)

"Cuban bread" można zastąpić paluchem pszennym lub białym pieczywem tostowym (2 kromki)
2 łyżki masła
1-2 łyżeczki żółtej musztardy
2 cienkie plastry szynki
1 plaster schabu pieczonego
1 plaster żółtego sera szwajcarskiego
1 średni ogórek kiszony pokrojony w plasterki

Kanapka kubańska 2 (Elena Ruth)

"Cuban bread" można zastąpić paluchem pszennym lub białym pieczywem tostowym (2 kromki) 
2 łyżeczki masła
2 łyżki serka śmietankowego 
1-2 łyżeczki dżemu truskawkowego
2 plastry szynki z indyka

Bułkę przekroić wzdłuż. Obsmarować masłem ze wszystkich stron. 

W przypadku kanapki kubańskiej 1: jedną z wewnętrznych części bułki nasmarować musztardą, położyć na niej szynkę, schab, plasterki ogórka, przykryć serem i drugą częścią bułki. 

W przypadku kanapki kubańskiej 2, jedną z wewnętrznych części bułki nasmarować serkiem śmietankowym i cienką warstwą dżemu, przykryć szynką i drugą częścią bułki. 

Kanapki zapiekać w dobrze rozgrzanym opiekaczu, około 10 minut.