NA SZAMPAŃSKICH DROŻDŻACH

Siedząc przy pięknym, dębowym barze w Local Roots wdałam się w rozmowę na temat florydzkich browarów. Emily, która prowadzi ten niedawno otwarty przybytek z owocami, warzywami, dżemami, mydłami i lokalnymi piwami, nalała do małej szklaneczki niespodziankę z bąbelkami. - Spróbuj - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. - Coś pysznego! - doszeptała. To był gładki i wytrawny cydr gruszkowy,  pochodzący z Original Sin, gdzie produkuje się cydry nie tylko z jabłek.  Faktycznie przyjemny. - Teraz cydr pije się zamiast szampana - orzekła Emily.  - A bezglutwnowcom polecam go zamiast piwa - po chwili dodała. Nigdy nie myślałam o Ameryce jako o kraju cydrem płynącym. Chociaż zaraz. Thomas Jefferson słynął ze swoich winnic i jabłoniowych sadów.   W swojej rezydencji w Monticello często popijał cydr fermentowany m.in. z odmiany "Virginia Crab", która obecnie powraca do łask w sadach produkujących jabłka na "hard cider". Emily powiedziała mi, że jej klienci chętnie zamawiają ten lekki napój alkoholowy robiony na szampańskich odmianach drożdży. A jej klienci to głównie wąsaci i brodaci hipsterzy, którzy podskórnie czują trendy. Czyżbyśmy mieli świętować sylwestra cydrem? 

ilustracja kavka

Posłuchajcie, co na temat wielkiego comebacku cydru mówi Ari Shapiro z radia NPR.

4 komentarze:

tymlepiej pisze...

cydr zamiast szampana to opcja idealna dla mnie :)

Marta Madigan pisze...

To w takim razie polecam mimosę z cydru i świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy w proporcji 1:1.

birdman pisze...

Excellent suggestion!

Marta Madigan pisze...

Thank you, Birdman!