PRZY HERBATCE

 - Czy mógłbyś na chwilę przestać sms-ować i nalać mi filiżankę herbaty? - poprosiłam Jay'a. Zacznę może od tego, że oprócz mojego "nawróconego" męża, Amerykanie generalnie nie piją czarnej herbaty i nie za bardzo wiedzą jak ją zaparzyć. Wielu knajpom zdarzają się wpadki typu zbyt letnia woda lub wręcz woda z termosu, w którym uprzednio była kawa. Do tego torebka z niskiej jakości herbacianymi zmiotkami. Rezultat: smutna lura o smaku popłuczyn po kawie. Są jednak takie miejsca w Stanach, szczególnie na Południu, gdzie można poczuć się jak za czasów sprzed rewolucji amerykańskiej, kiedy mocny napar z herbacianych liści przecedzano przez srebrne siteczka do pięknie zdobionych porcelanowych filiżanek. Takich miejsc pewnie byłoby więcej, gdyby nie "Boston Tea Party" i bojkot herbaty, który po tym herbaciano-politycznym proteście wobec Wielkiej Brytanii nastąpił. Amerykanie z niepatriotycznej, czarnej herbaty przeszli wówczas na kawę i herbatki ziołowe. A jak jest dzisiaj? Gdzie można napić się porządnej, czarnej herbaty? W coraz liczniejszych herbaciarniach oraz staromodnych b&b. "Południowa" gościnność gospodarzy kameralnych hoteli objawia się m.in. w wystawnych śniadaniach i uroczych podwieczorkach. W Ballastone Inn w Savannah, o 16. do herbaty na trzypoziomowej paterze serwowane są kanapki, ciasteczka i truskawki w czekoladzie. Sama herbata też jest niczego sobie. "Peaches and ginger" o delikatnym smaku dojrzałych w upalnym słońcu Georgii brzoskwiń i kandyzowanego imbiru konkuruje z "Bostonem" - bursztynowym naparem o nutach wanilii, migdałów i żurawiny (od Harney &Sons). Podobne rozkosze oferuje The Garden Gate Tea Room w Mount Dora na Florydzie, gdzie obok scones, cookies i organicznego earl grey'a kusi lemon curd - nieziemsko pyszny krem cytrynowy na bazie jajek, cukru i masła. Czekając na wyżej wymienione słodkości pomyślałam, że warto by tę chwilę jakoś upamiętnić. Może zdjęciem?


Brak komentarzy: