DWIE MINUTY W KENTUCKY

 - Skąd wzięła się nazwa "bluegrass"? - spytałam męża. W radiu leciał "Southern Flavor", słynny kawałek ojca bluegrassu, Billa Monroe'a. Jay wyjaśnił mi, że nazwa tego nurtu muzycznego pochodzi od "bluegrass state" [stanu błękitnej trawy]. Takim właśnie przydomkiem określa się Kentucky. Kiedy tak mijaliśmy kolejne pastwiska ogrodzone białymi płotami, zamiast na konie zaczęłam baczniej przyglądać się na kolor trawy, po której stąpały. Celem naszej podróży było Louisville, największe miasto Kentucky słynące z wyścigów konnych i "hot brown" - super kalorycznej zapiekanki, od której nie żal zafundować sobie stwardnienia tętnic. A jeśli już nabawić się miażdżycy, to najlepiej zrobić to w restauracji zabytkowego hotelu "The Brown Hotel", gdzie ta niebezpiecznie pyszna potrawa została wymyślona.  W latach 20. ubiegłego wieku hotel słynął z wieczorków tańcujących, gdzie do późnych godzin wytworne towarzystwo dość energicznie bawiło się przy synkopowych rytmach jazzu. Zapewne ilość wypitego burbonu i utracone na parkiecie siły wpłynęły na popularność zapiekanki zrobionej z pieczywa tostowego, pieczonego indyka, pomidorów, sosu Morney, żółtego sera i chrupiącego boczku. "Hot brown" do dziś króluje w karcie dań zarówno hotelu Brown jak i imprez towarzyszących Kentucky Derby. Potocznie określana mianem "the fastest two minutes in sports" [dwóch najszybszych minut w sporcie, bo tyle trwa pokonanie 2 km], ta najbardziej prestiżowa gonitwa koni w Stanach słynie również z "mint julep". Płynny specjał zmiksowany z lokalnego burbonu, cukru, wody, mięty i lodu serwuje się w srebrnych kielichach. Za kogo wzniesiony zostanie toast w pierwszy majowy weekend? Moim faworytem jest ogier Hoppertunity, którego prababka Davona Dale pochodziła ze słynnej stajni Calumet Farm należącej do rodziny nieżyjącego już Henryka de Kwiatkowskiego. Ale o tym może innym razem.

ilustracja kavka

Podczas gdy konie galopują po torze Churchill Downs w Louisville, na trybunach trwa "wyścig" elegantek. Nie szybkość jednak w tym wypadku się liczy tylko klasa, gracja, piękna suknia i oczywiście oryginalny kapelusz. Zwyciężczyni dostaje zegarek od firmy Longines. A koń? Champion Kentucky Derby zostaje przykryty derką uplecioną z ponad 400 czerwonych róż.

Brak komentarzy: